środa, 29 stycznia 2014

Dzień dwudziesty siódmy (według moich obliczeń...)

No, dzisiaj nie było źle, dwa jajka na miękko na śniadanie, na obiad makaron spaghetti bez sosu, a na kolację fantasia jagodowa. Jak się trzymacie, motylki? Nie powiem, jestem głodna, ale wiem, że nie mogę się poddać i poradzę sobie z powrotem na dietę. Cały dzień pakowanie, dużo zrobiłyśmy. Dziesięć największych pudeł poszło na moje książki. Mama zaproponowała mi, żebym część oddała do biblioteki, albo sprzedała, ale jak mogłabym się ich pozbyć? Wynikła z tego lekka kłótnia, bo przecież za dużo czytam, a za mało robię w domu. No cóż, takie życie. Udało mi się jednak postawić na swoim i na szczęścia zachowam moje książki <3 Przy okazji mam zmartwienie, bo meble, na których były poustawiane w nowym domu mama chce wziąć do swojego pokoju, a ja nie mam pojęcia, jak ją namówić, żeby kupiła mi na nie jakieś szafki, bo nie będę miała gdzie ich trzymać. Chociaż z drugiej strony takie stosy książek poukładane (jasne, na pewno poukładane) pod ścianami wyglądają uroczo. W pokoju, który będzie należał do mnie był kiedyś piec, teraz tylko komin, ale przyjemnie grzeje, wiec zrobię sobie przy nim kącik do czytania. Mam trochę zaoszczędzonej kasy, postanowiłam sobie za nią kupić jakąś wygodną pufę i kilka poduszek, żeby można było się wygodnie ułożyć przy czytaniu. Uznałam ostatnio, że mam poważne braki w podstawowych anime, zaczęłam więc oglądać Naruto. Wkurza mnie brak czasu, bo nie lubię, gdy ktoś przerywa mi oglądanie anime, ale to nic, do przeprowadzki jakoś wytrzymam, a później już będzie lepiej. Wkurzyłam się dzisiaj, bo kupiec zadzwonił i oznajmił, że dom kupią dopiero na koniec lutego, więc do marca nie mam co marzyć o opuszczeniu tego miejsca. Chudnijcie, motylki <3
PS. przepraszam, że się tak rozpisałam, samo jakoś wyszło ^^

wtorek, 28 stycznia 2014

Siedemnaście i wiele kolejnych

Nie macie pojęcia, jak się stęskniłam za tym blogiem. Wiem, że nie zapowiadałam mojej nieobecności i że bardzo długo mnie nie było, ale dowiedziałam się na godzinę przed wyjazdem, że mam się pakować i dopiero dzisiaj wróciłam. Muszę przyznać, że te ferie są naprawdę udane, świetnie się bawiłam i mam nadzieję, że takie będą już do końca. Usłyszałam dzisiaj naprawdę wspaniałą dla mnie wiadomość, a mianowicie, że w połowie lutego w końcu się przeprowadzamy. Nie wyobrażacie sobie nawet, jak się cieszę. Muszę przyznać, że całkowicie zaniedbałam dietę przez mój wyjazd, ale nie jest tak źle, jak się obawiałam, waga wskazuje 74kg. Trudno mi teraz będzie zacząć wszystko od początku, tym bardziej, że w piątek muszę być na imprezie (obiecałam, to już muszę). W sobotę wypiłam dużo. Za dużo. Do dzisiaj mnie męczy. Szkoda tylko, że zapominam o tym, że miałam już więcej nie pić, jak tylko pojawia się do tego następna okazja. Gorzej jeszcze z towarzystwem, bo moi znajomi potrafią się totalnie obrazić, jak nie chcę z nimi pić. Cóż, może jakoś się w piątek od tego wykręcę. Tęsknię za jedną dziewczyną z klasy, ale napisała do mnie dzisiaj i mamy się spotkać w czwartek. Mam nadzieję, że nic nie popsuje nam planów. A jak Wy się trzymacie, motylki? Mam nadzieję, że nie zawaliłyście tak, jak ja? Chudnijmy, wzbijajmy się w niebo, bądźmy lekkie i piękne <3

sobota, 18 stycznia 2014

Szesnaście

Ojoj, moja głowa. Tak, tak, dałam się jednak wyciągnąć na tę imprezę. Było naprawdę świetnie, chyba jednak poza szkołą lubię ludzi. Oczywiście, były niemiłe sytuacje z tamtym chłopakiem (drugiego na szczęście nie było), no, ale tak już bywa. Mimo wszystko bawiłam się genialnie. Poznałam kilku nowych chłopaków, z ludźmi, których znałam wcześniej zacisnęłam więzy. Wiem teraz jedno. Mam przyjaciół, chociaż nigdy wcześniej tego nie zauważałam.
Wszystko pięknie, ślicznie, szkoda tylko, że tak dużo wypiłam. Dzisiaj cierpię, no ale. Post za wczorajszy dzień, więc powinnam dzisiaj dodać jeszcze jeden i postaram się to zrobić, o ile moja głowa wytrzyma. Trzymajcie się motylki, nie mam siły więcej pisać. Chudnijcie <3

czwartek, 16 stycznia 2014

Piętnaście

Dzisiaj... A w sumie wczoraj załamałam się. Trzymam się diety, mimo wszystko uważam na to, co jem, a waga... 75,3 kg!? Niby skąd to się wzięło? Rozumiem, że nie mogę schudnąć, ale żeby przytyć tyle, mimo tak zmniejszonych porcji? Mam ochotę się poddać. Moja dieta nie ma sensu. W szkole też koszmar, dziewczyny się przyczepiły, chciały gadać, prosiły o pomoc w nauce, kolega ciągnął mnie na imprezę. Lubię imprezy, zwłaszcza te organizowane przez niego, ale narobiłam tam sobie trochę "kłopotów" i nie bardzo mam ochotę się tam pokazywać. Te "kłopoty" to dwaj szaleńczo we mnie zakochani goście. Ciągle do mnie wypisują, błagają, żebym się tam pojawiła, proszą mnie o szansę, a ja... Ja po prostu nie szukam związku... Jestem zakochana... Tak, tak, oczywiście bez wzajemności, ale przynajmniej się z nią przyjaźnię. Z nią, jestem bi. Zresztą z mamą ciągle się o to wykłócam, uznała, że jestem głupia, że sobie wymyślam, że to nienaturalne. Mniejsza, nie to mnie tak dobiło. Moja wychowawczyni ma coś nie tak z głową. Rozmawiała z moją mamą, wie, że często choruję, zawsze przynoszę usprawiedliwienia od doktorki. Dzisiaj jednak przyniosłam usprawiedliwienie podpisane przez mamę (za ostatni poniedziałek i wtorek), a ona do mnie, że nie przyjmie, że ma prawo odmówić, że mam przynieść od doktorki. Później mi się trochę humor poprawił, bo z mamą się z niej ponabijałam, ale znów zepsuła mi go właśnie moja waga.
Na śniadanie zjadłam kromkę chrupkiego pieczywa z białym serkiem, później jogurt 7 zbóż, a na kolację pół jogurtu naturalnego.
Trzymajcie się motylki, mimo wszystko postaram się nie poddać, bo dobrze się czuję, jedząc mniej.

środa, 15 stycznia 2014

Czternaście

Jej, nawet nie wiecie, jak miło się czyta te wszystkie komentarze, że we mnie wierzycie <3 Dziękuję Wam <3
Dzisiaj zjadłam na śniadanie kanapkę z białym serkiem, później pięć pierogów i czerwoną herbatę. W nocy znów nie mogłam spać, dzisiaj już byłam w szkole, w sumie było fajnie, z nikim nie gadałam, a ogólnie nie lubię ludzi, więc... było okay. Za to ucieszyła mnie moja średnia. 4,43 to całkiem dobrze, jak na mnie. Zasnęłam koło godziny 18, a o 22 zbudził mnie sms od przyjaciółki, żebym weszła na skype. I tak w sumie teraz sobie siedzimy i gadamy, ale jakoś się nudno zrobiło, postanowiłam napisać, coby nie mijać notek ;p
Jak Wam idzie, motylki? Trzymacie się? I jak w szkole? Postanowiłam się ważyć raz na tydzień, nie wiem, czy wytrzymam, ale spróbuję. Tylko w soboty, może wtedy efekty będą bardziej widoczne. Oczywiście przed postanowieniem jeszcze się zważyłam, nadal 72,5 kg. Już kilka razy wcześniej zaczynałam diety i nigdy nie mogłam schudnąć, waga zawsze stała. Cóż, mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej. Trzymajcie się, kocham Was <3

wtorek, 14 stycznia 2014

Trzynaście

Dzisiaj dzień całkiem udany. Nadal nie poszłam do szkoły, ale to już raczej profilaktyka, niż złe samopoczucie. Zjadłam rano kanapkę z białym serkiem, w obiad filiżankę zupy pomidorowej i wypiłam przed chwilą czerwoną herbatkę. Ogólnie jestem bardzo zadowolona, chociaż waga wskazuje 72,5 kg. Muszę się w końcu wziąć za siebie i zacząć ćwiczyć. Trzymajcie się chudziutko, motylki, wierzę w Was <3
KILKA ŚLICZNYCH THINSPIRACJI <3



poniedziałek, 13 stycznia 2014

Dwanaście

No i super. Dzisiaj porażka totalna. Miałam taki napad żarcia... Zupa pomidorowa z makaronem, później ryż z potrawką, kanapka z białym serkiem, potem jeszcze pięć pierogów ruskich. Baterii nie kupiłam, mama mnie dzisiaj z domu nie wypuściła, uznała, że po tym wymiotowaniu powinnam zostać. Jutro będę się bała stanąć na wagę, jeżeli kupię baterie. Powiedzcie, że przynajmniej Wy się dobrze trzymacie. No nic, jutro już musi być lepiej. Kocham Was, chudnijcie, motylki <3